Projekt domek

Mąż przyniósł z pracy stare ścienne kalendarze, drukowane na pięknym kredowym papierze w formacie 100×70 cm.

W domyśle tylna strona miała być do malowania.

W praktyce wyszło tak: najpierw było z pół godziny oglądania, czytania cyferek, przeliczania, przeskakiwania z pola na pole itp. a następnego dnia znienacka zaczęła wyrastać z tego konstrukcja.

Jeden arkusz na płasko jako podłoga, cztery zrolowane pionowo jako słupy, następny na dach (na dach udostępniłam w końcu sztywną tekturę, żeby się nie zapadał), kolejny na tylną ścianę.

Mocowane na budowlaną taśmę maskującą i na kolorową taśmę izolacyjną, wykończone papierem samoprzylepnym (wszystko co tylko było w domu) i ozdobione naklejkami.

Był to projekt Wiktorii, Benio tego dnia chorował i cały dzień spędził w naszym łóżku.

Kiedy domek nabrał już kształtów, Wiktoria koniecznie chciała namówić brata, żeby się w nim położył. Benio czuł się na tyle fatalnie, że nie miał zupełnie na to ochoty.

Kiedy jednak zapragnął zmienić rodzicielskie łoże na swoje własne, domek posłużył za “karetkę”.

Wiktoria wyklejając swój domek cały czas mówiła o morzu, piasku i muszelkach, jak to będzie fajnie używać tego domku na plaży, że zrobi specjalną półkę do suszenia muszelek i że nie może się już tego wszystkiego doczekać.

Delikatne sugestie na temat rozmiarów domku i trudności w transporcie rozwiązała zwięzłym – kupimy przyczepę, a potem, że najpierw do samochodu wsadzimy domek, a potem do domku torby – i jak tu dyskutować z taką racjonalnością?

Zostałam zaproszona do środka domku, ale ledwie się tam zmieściłam na czworakach, co ją bardzo rozśmieszyło i powiedziała, że wyglądam jak byk w zagrodzie.

A na koniec dnia ułożyła się spać w domku.

Domek ostatecznie został ulepszony o przestrzeń do suszenia muszelek i specjalne koperty na muszelki, do których na razie trafiły odbitki z zeszłorocznych wakacji nad Bałtykiem.

Mąż kiedy zobaczył jaki gabaryt powstał z kalendarzy zapytał nieśmiało: “Nie mogłaś jej jakoś powstrzymać?” Na szczęście dziadek zgodził się przechować domek do lata na swoim strychu.

Iwona Piszczelska, styczeń 2011 r.