W malowaniu intuicyjnym ważny jest proces, skojarzenia, nie końcowy efekt. Czasami miejsce do którego się dociera jest bardzo odległe od punktu wyjścia…
Jak taka wewnętrzna podróż może wyglądać?
Zaczęłam od żółci i czerwieni i po chwili na kartonie paliło się ognisko. Dodałam trochę bieli i błękitu – ogień przygasł. Nie wiedząc co dalej, przewróciłam karton na bok. Zobaczyłam, że mój ogień stał się wodą. Chciałam namalować skaczące delfiny, ale one wolały być falami. Chciałam aby woda tryskała nad ich grzbietami, ale okazało się, że to już nie jest morze, że to jest ziemia, a krople są jak stepowe rośliny. Zamiast delfinów malowały mi się teraz konie pędzące po tym stepie. Konie lekkie, nienamacalne – niebieskawe i zielonkawe, efemeryczne. Malowałam wiatr. Ziemia stała się wiatrem.
Można skończyć w tym miejscu.
Można potraktować tę pracę jak szkic do obrazu – dopracować plastycznie pomysł, który się tu pojawił.
Można też zastanowić się co to za opowieść? Dlaczego przeszłam przez wszystkie żywioły, aby dojść do powietrza, czym ono dla mnie jest?
Moje pierwsze skojarzenie – powietrze to nośnik słów. Czasami trudno coś ująć w słowa, czasami rzeczy istotne są głęboko schowane, czasami nazwane są “myślą tak wielką, że nie mieści się w głowie”. Jako dziecko pisałam powieść. Lubię tworzyć historie. Wygląda na to, że jest we mnie całe mnóstwo niewypowiedzianych i nienapisanych słów, które chyba domagają się powietrza…
Masz ochotę na takie malowanie? Potrzebny jest karton, minimum 50×70 i farby. Na początek dobre są tempery. Wystarczy mieć żółty, czerwony, niebieski, biały i czarny, resztę można domieszać. I najważniejsze: nie można mieć oczekiwań, że z tego ma wyjść jakieś dzieło. Ważna za to jest otwartość na to co będzie się wydarzać, kiedy farby zacznie się mieszać.
Spróbuj. Dobrej zabawy!