Temat tej pracy był zadany z góry, określił go tytuł wystawy architektów w Paryżu – Jeux – igrzyska olimpijskie. Czym są zawody sportowe? Współzawodnictwem, osiąganiem rekordów, przekraczaniem granic. Kto szybciej? Kto dalej? Kto wyżej?
Czy mogę zrobić asamblaż na ten temat?
Moja myśl pobiegła w kierunku tego, co mogę wziąć w rękę. Pierwszym skojarzeniem był stoper, taki tradycyjny, ze wskazówką i przyciskiem. Tylko co z nim zrobić? Format 50×50 jest olbrzymią przestrzenią dla takiego maleństwa.
Robię kilka szkiców, na różne sposoby kreśląc rysunek torów wokół stopera – od uporządkowania po skrajnie emocjonalną plątaninę, mającą oddać atmosferę zawodów.
Zmniejszam też pole obrazu dodając passe-partout pełne publiczności, którą udają mini kółeczka z biurowego dziurkacza. Mieszam je z wikolem pomieszanym z farbą i wyklejam nimi obramowanie.
To nie ten kolor!
Ze zdziwieniem odkrywam, że bieżnia w Paryżu jest fioletowa. Na zdjęciach stadionu z lotu ptaka fiolet sąsiaduje z zielenią trawy. Nie lubię takiego zestawienia. Co to w ogóle za pomysł? Przeglądam zdjęcia i znajduję inną bieżnię – granatową, z lekkoatletycznych mistrzostw świata w Berlinie. I zaczyna mi się to podobać. Rzut oka i od razu wiadomo, co to za wydarzenie i gdzie miało miejsce. Wystarczy znać kolor bieżni.
Zła na siebie wyrzucam do kosza wszystkie dotychczasowe przymiarki. Zostawiam tylko obramowanie z publicznością. Fioletowe tory muszą być uporządkowane, bo symetria wygląda lepiej, i koniecznie wpisane w kwadrat, bo to założenie projektowe mojego cyklu. Zaczynam poszukiwania od nowa. Praca ewaluuje, cieniuję fiolety i zielenie, rysuję koliste tory, coraz precyzyjniej i dokładniej.
W końcu uzyskuję stan, który mogę skonfrontować z odbiorcą.
– To wygląda jak wysypisko śmieci – Słyszę od męża o mojej publiczności.
– Czy to układ planetarny? Jakiś dziwny… – komentuje brat.
To nie ten kształt!
Aaa! No tak, tak bardzo ważny był dla mnie mój format pracy, że zignorowałam kształt stadionu, a przecież koło i koliste linie wokół to zupełnie inne skojarzenia.
Kiedy przyjmuję kształt owalu od razu jest lepiej. Odpuszczam też publiczności w dotychczasowej formie, na rzecz tradycyjnego układu sektorów wokół płyty stadionu. Kółeczko przy kółeczku, z matematyczną dokładnością, mozolnie zapełniam sektory symboliczną publicznością.
Biegacze pozostają kolorowi. W ostatniej chwili przed ich przyklejeniem przychodzi mi do głowy aby sprawdzić kierunek wyścigu.
Dlaczego wskazówka stopera odmierza czas przesuwając się w prawo, a biegacze ścigają się, poruszając się w lewo? Przecież to jakby biegać pod wiatr, płynąć pod prąd, głaskać pod włos?
To nie ten kierunek!
Szukam w intrenecie i pytam dookoła, ale nie znajduję wyjaśnienia dlaczego biega się w lewo. Najbardziej przekonujące wydaje mi się wytłumaczenie, że może na to mieć wpływ wewnętrzna niesymetria człowieka, może w lewo biega się łatwiej?
Natomiast sprawa, dlaczego stoper i zegary chodzą w prawo, jest prostsza. Słońce wschodzi po lewej ręce i zachodzi po prawej. Ruch wskazówek naśladuje ruch cienia rzuconego przez zegar słoneczny, który na półkuli północnej przemieszcza się w prawą stronę.
Wysyłając pracę na międzynarodową wystawę tłumaczę tytuł na angielski i dziwię się jeszcze raz. Wychodzi na to, że człowiek ma na bakier z czasem również na poziomie językowym. Race against time – wyścig przeciwko czasowi. Słowo against tłumaczy się jako przeciwko, przeciw, wbrew, na przekór, na opak. Jest w tym brak zgody, konflikt, sprzeczność interesów. Jakby czas był wrogiem z którym się walczy, a codzienność polem bitwy.
Grudzień 2024 r.